Wednesday 29 August 2012

i will follow you into the dark



Hej, kochani!
Jak wam mija dzień? Mnie zimno, ale jak najbardziej pozytywnie! Miejmy nadzieję, że nic tego nie zniszczy, haha. Zaraz po zebraniu się z łóżka i ogarnięciu się, ruszyłam na krótki, poranny bieg, żeby się przewietrzyć. Temperatura powietrza mnie zaskoczyła, ale ruszyłam w drogę! Po drodze upolowałam piękny, późny wchód słońca, który możecie zobaczyć na powyższym zdjęciu! Na żywo kolory były jeszcze efektowniejsze, wierzcie mi.
Zaraz po powrocie wypiłam kawę i zabrałam się za kontynuowanie mojej całkiem nowej koncepcji – trampek w azteckie wzory, które ostatnio baaardzo ale to bardzo mnie w sobie rozkochały! Najprawdopodobniej ukażą się one w następnym poście,  o ile czas i możliwości pozwolą mi je do tego czasu skończyć – ale bądźmy dobrej myśli!  : )

Chciałabym wam przy okazji tego posta polecić bloga mojej dobrej znajomej, Asi! : ) Możecie ją odwiedzić TUTAJ, obejrzeć cudowne zdjęcia, takie jak te z ostatniej notki poniżej, zostawić komentarz i wrócić po więcej – bo naprawdę warto! 
Since I'm already here, I wanted to recommend my good friend’s blog to you. You can visit Asia's page HERE, watch amazing photos of her, like these from the last post, leave a comment and come back for more – cause it’s worth it. : )

www.joanna-ciechacka-cieszkaa.blogspot.com


Hiiii, Sweeties!
How are you doing in there? Me – COLD (seriously, it's VERY cold in here today) but still very veery positive! But it's barely 8am at the moment, so let’s just hope nothing will break it til the end of the day, haha. Just when I got out of bed I decided to go to run for a bit, to have some fresh air. Temperature surprised me a bit, but yet I still went running! And I don't regret it, on my way home I caught a beautiful, late sunrise! You can see it on the photo at the beginning! The colors were even better live, believe it or not.
Just when I got home, I drank a coffee and continued doing my brand new concept – Aztec print shoes which were screaming in my mind everyday for the past two months! So I decided to make this idea go live : ) I love that print, it has something so catchy in it! I will hopefully show them in the next post, hopefully – if I’ll end doing them til that time! I’ll do my best, promise.

Ale teraz czas na dzisiejszego posta, włączyłam więc muzykę najgłośniej jak tylko moje uszy mogły zanotować i zaczynamy! : ) Postanowiłam poświęcić go czemuś, nad czym pracowałam dobre dwa dni, a z efektu jestem w sumie całkiem zadowolona (tak, zapomnijmy o skromności na te kilka minut, haha). Mianowicie jest to biały klasyczny t-shirt z wyciętymi pachami, z motywem Jacka Daniel’sa i ćwiekami przy ramiączkach. Żeby namalować ten motyw trzeba mieć nerwy ze stali, wierzcie mi – jeden niepotrzebny ruch i zaczynaj od nowa! :D Tutaj możecie zobaczyć końcowy.

But now it’s time for  today’s post, so I turned the music on, the loudest my ears could note and let’s start! I decided to write about something, what on I worked for the last two days. Let’s forget about modesty for couple of mins, I really like it! :D
It’s a classic white t-shirt, with Jack Daniel’s print on it and some studs on the shoulder-strap. To paint it, you have to be patient as hell – one wrong move and begin once again, and trust me, you don’t want that, haha.









Ta sztuka ze zdjęć akurat już poszła w ręce nowej właścicielki, wczoraj się sprzedała, ale jeśli wpadła wam w oko, zapraszam TUTAJ na facebooka, tam możecie składać zamówienia na podobne oraz znaleźć różne inne rzeczy! : )
That piece on the photo went in new owner’s hands, I sold it yesterday, but if something caught your eye and you’d like something similar to this one, feel free to visit my facebook page HERE, you can find it and other stuff here and order it as well! : )

To tyle na dzisiaj, muszę zmykać do pracy, bo zamówienia czekają!
Dzięki kochani za wsparcie, do zobaczenia wkrótce!

It’s all for today, gotta go to work, orders waiting!
Thanks for all your nice words and suport, see you soon.

lots of love 




Friday 24 August 2012

a day in the life


Myślałam bardzo, baaaaardzo intensywnie o temacie dzisiejszego posta, zwłaszcza o 6 rano, kiedy zerwałam się z łóżka (tak, tak, samej ciężko mi w to uwierzyć), zauważając w drodze do kuchni spory stosik egzemplarzy mojego kochanego magazynu ELLE. A że dawno ich nie przeglądałam - nie licząc najnowszych numerów -podzieliłam kolekcję na trzy części - za jednym zamachem na pewno nie udałoby mi się ich wszystkich przetransportować z regału... I wzięłam pierwszą część. Ku mojemu zdziwieniu akurat w niej znajdowała się większość numerów, do których mam ogromny sentyment! :) A to egzemplarz, który zakupiłam jako pierwszy, a to taki, który przejechał w mojej torebce połowę Wietnamu i skrawek Singapuru, a to taki, którego kupiłam pierwszego dnia w nowej szkole, albo ten, który leżał na moim łóżku przez praktycznie miesiąc, bo sesja z Natalią Vodianową tak mi się spodobała, że miałam ochotę odtwarzać ją sobie w głowie w nieskończoność. 
Przyniosłam sobie filiżankę kawy i zaczęłam przewracać kartki. Niektóre noszą już naprawdę spore oznaki użytku, haha. Znalazłam artykuł o lakierach do paznokci i stwierdziłam, że to mógłby być temat na dzisiejszego posta, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że jestem uzależniona od ich kupowania. 


You know, I was thinking, veeery veery intense thinking about a subject for today's post. Especially at 6am this morning when I got out of bed (yup, it's hard for me to believe in it as well, trust me), and noticed a pretty huge pile of my beloved ELLE magazines.
I didn't read them for a while now - except from the newest ones - so I divided them into three sections - it was impossible to move them at one go. too heavy! :D So I took the first part, and I was nicely surprised when I discovered that most of those numbers are very very meaningful to me. There was one, which was the first one I've ever bought and it was the best decision ever! :) There was one, which traveled in my bag through a half of Viet Nam and a piece of Singapur, and there was one which literally laid on my bed like.. the whole month, because I adored a photoshoot with Natalia Vodianowa soooo much, that I wanted to keep on starrying at it!
I brought myself a cup of coffe and I started to turn the pages. Some of them are seriously damaged, haha. And then I found an article about nail polish and I decided, that this could be subject for my post, especially since I'm kinda addicted to buying ones.

Jestem fanatyczką koloru nude, więc przeważnie używam lakierów takich jak te, które widać na zdjęciu powyżej. Lakiery CHI to jedne z tych, które przypadły mi do gustu najbardziej, a zaraz po nich przewagę nad innymi ma zdecydowanie Inglot. :) 
I'm a huge fan of natural, nude color, so I usually use those kind of nail polish, which you can see on the picture above I just love these from CHI. They're my personal favorite.


Jesień nadchodzi, a w tym sezonie nieustannie poluję na burgund, który nieodwracalnie zawrócił mi w głowie! Najchętniej dodałabym do swojej kolekcji parę kolorów NARS, bo nie powiem, naprawdę mnie kusi, wliczając w to bordo i złoto, jak  na zdjęciu obok. :)


Autumn is comming, and this season it'll be all about burgundy, which I'm totally in love with! I'd love to have some of NARS nail polish colors in my collection, including burgundy and golden one, just like on the picture.

Tych na zdjęciu poniżej używam znacznie częściej niż innych, zwłaszcza mięty i błękitu i pastelowego różu. Na paznokciach prezentuje się o wiele jaśniej. :)

Those on the picture below I use more often than others, especially mint and light blue color. I also love the light, pastel pink one, it looks much lighter on nails, I just adore that :)


Muszę się zbierać do pracy, bo koszulka Jacka Daniel'sa się sama nie zrobi! :) Na pewno dodam posta z nią w roli głównej kiedy skończę. Zwłaszcza, że kurier przywiózł niedawno ćwieki : >

Gotta start working, Jack Daniel's t-shirt is my priority today :) I'll add some post with it, when I finish. Especially since the courier delivered studs! So excited to work!

do zobaczenia wkrótce.
see you soon, guys.
lots of love  

Friday 17 August 2012

rainy work

Hej, kochani!
Naprawdę nie chcę nic mówić, ale na myśl o tym, że do końca wakacji zostały zaledwie dwa marne tygodnie robi mi się niedobrze... Naprawdę, te dwa miesiące przeleciały mi pod nosem i czuję, że nie wykorzystałam tego czasu nazbyt produktywnie. A teraz zacznie się dwa razy większa harówka niż w zeszłym roku i nic na to nie mogę poradzić tylko po prostu spróbować temu podołać...

Postanowiłam coś napisać, ponieważ siedzę od rana w domu, uziemiona przez deszcz i ogólnie niezbyt ciekawą pogodę. Ostatnio trochę się działo, zaczęłam pracować nad własnymi, ręcznie malowanymi koszulkami, z różnego rodzaju printami. Galaxy, le moustache, anchors, różne tego typu rzeczy, które w połączeniu z farbowaniem ombre dają naprawdę efektowny look pod koniec pracy. Razem z moją kuzynką mamy jeszcze tyle pomysłów w głowie, że po prostu tryskam energią na samą myśl o pracy! Poniżej jest kilka zdjęć, które zrobiłam wczoraj, podczas malowania.

Hey, Sweeties!
I really don't want to say this, but when I only think of the fact, that there are merely two ropy weeks til the end of vacation - I feel sick. Seriously, those two months - I feel like they just never happened. I feel like I didn't use the time I got in the right way. And now it's time to work twice harder and intensive than last year and I can't help it. I can just sit and accept it...

I decided to write something new, because I'm sick of sitting and starrying at the window, waiting til it stops raining. The weather is awful, seriously.
But, what I'd like to tell you about is that I started to work on something. I started to make my own t-shirts, with different prints. Galaxy, le moustache, anchors, and other stuff like these, which give amazing look at the end of working. It's so fun, really! I've still got bunch of ideas, despite I already did a lot. I've just got so much energy! Here are some photos, I took yesterday, during painting and working.









Póki co, to wszystko co udało się stworzyć, ale ciągle pracujemy i jestem całkiem pewna, że wkrótce będzie tego jeszcze więcej. :) Mam nadzieję, że wam się podobają. A jeśli coś wam wpadło w oko, możecie śmiało składać zamówienia na magdalena.le.ngoc@gmail.com
Na dzisiaj to tyle, ale do zobaczenia wkrótce.
Dobranoc.

That's all for now, but we keep on working and I'm pretty sure that soon we'll have waaay more of these! :)
I hope you like them, and if there's something that got your attention then you can order any by emailing me on magdalena.le.ngoc@gmail.com

That's all for today, but see you soon.
Have a nice night.

lots of love 

<a href="http://www.bloglovin.com/blog/3964924/?claim=v8zexvj7386">Follow my blog with Bloglovin</a>

Thursday 9 August 2012

new in | part 1

Cześć, kochani.
Wiem, że zaniedbalam znów bloga i długo nie wpadałam, ale to przez pracę i parę innych czynników, które oddziałując na mnie w tym samym czasie stworzyły nieciekawy miks. Ale jestem tutaj, obudzona rankiem przez kuriera, który przywiózł paczkę!
Po prostu oszalałam, kiedy zobaczyłam w ofercie DeeZee lordsy/loafersy - jak kto woli - w wersji spike! Po prostu musiałam je mieć! Więc kiedy otworzyłam pudełko, zawartość mnie nie zawiodła. Są cudowne!

Hi, guys.
I know it took me a while to finally remind myself about the blog, but it's probably because of work and few other things, which mixed together were much worse and more tiring then usual. But I'm here now, woken up in the morning by the courier, who delivered me a box! A box of shoes from DeeZee of course.
I just got crazy, when I saw they have amazing spike loafers in their offer! It was my must have from the first sight, haha. So when I opened the box, I wasn't surprised at all. They're amazing!









| DeeZee shoes |

Miałam dylemat przy wybraniu koloru, ale biel pokonała czerń, która wcale nie prezentowała się gorzej. Coś czuję, że wkrótce sprawię sobie również i takie, haha.
A tak, obiecałam pokazać wam moje poniedziałkowe zdobycze, ale tak się zdarzyło, że po poniedziałkowym wypadzie odwiedziłam galerie jeszcze kilka razy i nie powiem, wpadło w moje ręce kilka naprawdę ciekawych rzeczy. Oto niektóre z nich.

I had a trouble with choosing the right color, but finally white beat black (to be honest, I feel like I'm going to buy those as well really soon).
And I know I promised to show you things I got on monday-shopping. It actually happened, that after monday I went to visit city centers few times more, and my hands were literally filled with beautiful things. Here are some of them.







H&M bracelets and necklace | Accessorize clutch | 




 BERSHKA jeans | H&M shirt | ZARA blouse

Oprócz lordsów, najbardziej zawróciła mi w głowie fioletowa kopertówka z Accessorize, a zdjęcia, które zrobiłam i tak idealnie nie oddają jej koloru.
To jeszcze nie wszystko, co udało mi się zdobyć, ale w kolejnym poście - kolejne zdjęcia. ; )
Tymczasem idę do łóżka oglądać 'Czystą Krew' i podziwiać cudownego Alexandra Skarsgarda!
Dobranoc, do zobaczenia wkrótce.

Apart from loafers, the thing I love the most of all is amazing clutch from Accessorize, and even photos I took this morning don't show it's color perfectly.
I didn't show you everything yet, I left something for the next post.
I'm going to bed to watch 'True Blood' and to admire wonderful Alexander Skarsgard!

lots of love